Hormony w mięsie - prawda czy mit?

  • Głosów: 1
  • |
  • |
  • Oddaj głos:
Hormony w mięsie - prawda czy mit?
Zastosowanie hormonów, antybiotyków oraz chemicznych dodatków do żywności wzbudza wiele kontrowersji. Dyskusja na ten temat trwa od lat, a choć prawo międzynarodowe jest bardzo restrykcyjne, to i tak wątpliwości zostaje wiele. Czy pomimo regulacji prawnych w mięsie znajdziemy hormony?

Hormony w mięsie drobiowym

Mięso spotyka wielu przeciwników, którzy argumentują rezygnację z jego spożywania ze względu na potencjalną zawartość hormonów. Przyjrzyjmy się trzem najczęściej powtarzanym mitom - oficjalnie nie ma najmniejszej szansy na stosowanie hormonów w mięsie. Jest to prawnie zabronione zarówno przez prawo krajowe, jak i międzynarodowe – już od wielu lat. Jest to temat dotyczący zwykle mięsa drobiowego, zatem właśnie na nim skupię się w tym opracowaniu.

Dietetycy uwielbiają stosować w swoich dietach mięso drobiowe (kurze, indycze) ze względu na jego niską zawartość tłuszczu, a co za tym idzie relatywnie niską kaloryczność. Zawiera ono pełnowartościowe białko zwierzęce, jest zatem najlepszym wyborem zarówno w przypadku diety redukcyjnej, jak i masowej.

Jednak z mięsem drobiowym łączy się wiele mitów, które wielokrotnie powtarzane, zapadły w świadomość ludzi tak głęboko, że czasem trudno im pojąć, że nie jest to prawdą.

MIT NUMER 1: Mięso drobiowe pełne jest hormonów

FAKT: Prawo UE, jak i Polski jednoznacznie zabrania podawania hormonów w hodowlach drobiu. Trudno zatem o ich obecność w mięsie. Istnieje jednak pewien margines patologicznych sytuacji, które są możliwie szybko ukracane dzięki kontrolom na fermach.

Pozostaje tylko kwestia wyjaśnienia, dlaczego kury/indyki tak szybko rosną i osiągają znacznie większe rozmiary niż ich odpowiedniki sprzed dajmy na to – 20 lat? Przyczynia się do tego kilka kwestii, takich jak odpowiednio poprowadzony dobór naturalny podczas selekcji drobiu z naciskiem na wysoką zawartość mięsa. Stosowane są także pasze o doskonale zbilansowanej formule odżywczej. Paradoks jest taki, że jakby spożywany przez ludzi pokarm był tak zbilansowany pod każdym kątem, to dietetycy prawdopodobnie nie mieliby nic do roboty.

Ostatnim, nie mniej ważnym elementem tej tajemniczej układanki, są warunki w jakich jest hodowany drób. Wiele osób żyje w przekonaniu, że warunki na fermach są skrajnie niekorzystne. Gdyby jednak było tak źle, to raczej kurki i indyczki, by tak szybko i ładnie nie rosły – prawda? Miałoby to także przełożenie na niską jakość mięsa. Pomieszczenia na fermach (niezależnie czy kurzych czy indyczych) mają swoje pomieszczenia z regulowaną automatycznie temperaturą oraz wilgotnością. Ściółka jest także regularnie wymieniana – wszystko dla wyeliminowania ze środowiska zjawiska stresu.

UWAGA! Dzikie indyki żyjące w skrajnie naturalnych warunkach, żyją znacznie krócej niż ich „hodowani” krewniacy.

POCHODZENIE MITU

Przeszło 20-30 lat temu w czasach Polskiej Republiki Ludowej (PRL) władze dopuszczały podawanie „antybiotykowych stymulatorów wzrostu”, których zadaniem było optymalizowanie mikroflory układu pokarmowego hodowanych ptaków (dzięki temu drób rósł szybciej i był zdrowszy).

Stymulator wzrostu – brzmi niemal jak hormon, prawda? Jest to jednak zbyt duże uproszczenie, bowiem i w tamtych czasach nie były to hormony.

MIT NUMER 2: Przez faszerowanie mięsa hormonami rosną piersi

FAKT: Jak już wcześniej ustaliliśmy w mięsie drobiowym nie ma hormonów, a od jego spożycia piersi nie rosną.

Załóżmy, że drób zawiera hormony wzrostu. Nawet jeżeli byłyby to hormony, siłą rzeczy na bazie testosteronu. Jest to przecież hormon kojarzony głównie z mężczyznami, więc raczej większa szansa byłaby na pojawienia się wąsików u dziewczynek, ale na pewno nie na rozwój piersi.

MIT NUMER 3: Prawo nie dopuszcza podawania antybiotyków zwierzętom

FAKT: Prawodawstwo w Polsce jest jednoznaczne – hodowca nie ma prawa stosować antybiotyków na swojej fermie. Istnieje jednak pewien wyjątek, do którego zaraz przejdziemy.

Hodowca, jak już wspominałem nie ma prawa do stosowania antybiotyków bez specjalnego pozwolenia, które musi wynikać z pewnych okoliczności. Jedyną sytuacją jest wystąpienie choroby, której leczeniem zajmuje się wyłącznie lekarz weterynarii i to jego decyzją może zostać takowy środek użyty. Jego obowiązkiem jest ciągły nadzór nad postępami leczenia oraz to on podejmuje decyzję o jego zakończeniu.

Następnym etapem jest poddanie całego leczonego stada karencją, podczas której dochodzi do naturalnego wydalania zastosowanych leków z organizmów zwierząt. Dodatkowo, mięso jest jeszcze badane pod kątem jego czystości. Jeżeli wyniki potwierdzają jakość i bezpieczeństwo – może zostać ono dopuszczone do spożycia.

Podsumowanie

Prawo, prawem – czy wszyscy hodowcy przestrzegają jego zapisów? Prawdopodobnie nie, jednak w każdym zawodzie znajdzie się jakaś czarna owca - ktoś nie do końca uczciwy, próbujący iść na skróty.

Częste kontrole oraz nakładane kary na nieuczciwych hodowców przekładają się na znaczne ograniczenie procederu, ostatecznie eliminując już do końca „szarą strefę” (miejmy nadzieję, że już w niedalekiej przyszłości).

Jakie mięso wybierać? Każde! Pamiętaj, że w każdym produkcie spożywczym można znaleźć potencjalne zagrożenie - wszystko jest kwestią umiaru, rozsądku i równowagi.

 


a to dziwne, bo lekarze nadal zabraniają podawania dzieciom drobiu.